5. Nie zabijaj.
- „Wróciłem z obozu latem, sam jak palec. W mieście nikogo z rodziny, sąsiadów, znajomych. Człowiek, który mieszkał w moim domu, który jadał przez pięć lat obiady na moim stole, nie ukrywał niezadowolenia. Ja go też rozumiem. Ale czy miałem go przepraszać za to, że przypadkiem żyję i że wracam na swoje śmieci. Chciałem zaczynać życie od nowa. Mimo że na cmentarzu. Ale to była męka, panie. Może i tamte straszne czasy jakoś by człowiek zapomniał. Ale wspomnienie to jeszcze nie najgorsze. Chodzi pan po miasteczku, w którego rynsztokach pan się bawił dzieckiem, i czuje pan wszędzie wrogość”.
- „Janek poszedł do Łowicza i spotkał tam pierwszych Żydów: 2 kobiety i 1 mężczyznę, którzy chowali się w lesie i teraz wrócili do swojego mieszkania (…)dlaczego Łowicz miał takiego pecha, że akurat trzech Żydów się uchowało, czy na nich już nie było Hitlera?”
- „Powracający Żydzi padali ofiarami mordów całymi rodzinami (jeśli rodziny zdołały się uratować z Zagłady), nie oszczędzano kobiet ani małych dzieci, bywało, że zabijano wszystkich w sposób okrutny. Najbardziej charakterystyczną cechą tych zabójstw jest to, że nie były zaskoczeniem, że się ich spodziewano – tak jak spodziewamy się kary za popełniony występek. Pełne zdziwienia tytułowe: „Moszek, to ty żyjesz?”, zazwyczaj miało dalszy ciąg w postaci dobrej rady albo ostrzeżenia, żeby się z rodzinnych stron czym prędzej wynosił, bo będzie źle.”
- „Jechałem niedawno pociągiem na trasie Łódź-Wrocław. Obok mnie jechała jakaś rodzina żydowska. Doprawdy nie przesadzę, jeżeli powiem, że nie było piętnastu minut, wciągu których nie słyszałbym z tej czy tamtej strony pod ich adresem jakichś przycinków, dowcipków, uwag, monitów, udawanego żargonu czy żydłaczenia [...] Patrzałem na nich, gdy wysiadali na stacji w Wałbrzychu. Widziałem, jak mężczyzna wyprostował się i powoli przeciągnął ręką po czole. Dziewięć godzin! Ciekawe, na ile godzin pręgierza skazywano w Średniowieczu zbrodniarzy?”
- „Z mojego akcentu zorientowali się, że jestem Żydem – ciągnął swą opowieść. – Kiedy pociąg był w pełnym biegu, powiedzieli mi, że do Międzyrzeca nie dojadę, gdyż jestem Żydem. Zanim zdążyłem coś powiedzieć, uderzyli mnie jakimś żelazem po głowie i nieprzytomnego wyrzucili z jadącego pociągu. Dostałem się pod koła wagonu. Cudem nie zginąłem, ale postradałem nogi. Leżałem dziewięć miesięcy w szpitalu i teraz jestem kaleką”.
(…)kiedy 3 lipca, późnym wieczorem, w komisariacie przy ulicy Sienkiewicza 30 zjawił się pijany szewc Walenty Błaszczyk, oświadczając, że jego syn, którego zniknięcie zgłosił dwa dni wcześniej, właśnie uciekł z piwnicy, gdzie go przetrzymywali Żydzi, i wrócił do domu, to nie było w tej wypowiedzi nic specjalnie oryginalnego. W każdym razie dyżurny milicjant zareagował spokojnie, odesłał Błaszczyka do domu i kazał wrócić następnego dnia, jak wytrzeźwieje.
W rzeczywistości dziewięcioletni Henio Błaszczyk, o którym tu mowa, nic nikomu nie mówiąc, wskoczył 1 lipca za miastem na furkę i pojechał dwadzieścia parę kilometrów do wsi, z której kilka miesięcy wcześniej przeniósł się z rodzicami do Kielc. Miał tam paru dobrych kolegów, babcię, a w sadzie u sąsiada rosły czereśnie, które bardzo lubił. Dwa dni później wrócił wieczorem do domu obładowany owocami.
Wczesnym rankiem 4 lipca Walenty i Henryk Błaszczykowie w towarzystwie sąsiada Jana Dygnarowicza udali się do wspomnianego wyżej komisariatu, przechodząc po drodze obok budynku przy ulicy Planty 7, gdzie mieścił się Komitet Żydowski. I wtedy najprawdopodobniej padło na Żyda w zielonym kapeluszu, że to on właśnie dał trzy dni wcześniej małemu Błaszczykowi paczkę z poleceniem, aby ją zaniósł do Komitetu za drobną opłatą („Idąc drogą, Dygnarowicz Jan nasuwał Błaszczykowi [...] »Heniu, czy w tym domu cię trzymali?«. Chłopiec znów odpowiedział »tak«. Kiedy spotkali grupkę stojących Żydów, Dygnarowicz Jan spytał się: »Heniuś, który to ze stojących cię trzymał?« Chłopiec odparł, wskazując najbliższego Żyda: »ten«”)Tam, wedle relacji Błaszczyka, Żydzi chłopca schwytali i zamknęli w piwnicy, gdzie już było kilkoro innych dzieci. I tak skonstruowaną historyjkę opowiedzieli dyżurnemu milicjantowi. Wysłany chwilę później patrol milicji (komisariat był w odległości zaledwie dwustu metrów od domu przy ulicy Planty 7) przyprowadził na posterunek Żyda w zielonym kapeluszu, którym okazał się niejaki Kalman Singer. Zaniepokojony poruszeniem w okolicy wywołanym interwencją milicji, przyszedł zaraz potem do komisariatu przewodniczący kieleckiej gminy żydowskiej doktor Seweryn Kahane, domagając się, aby Singera wypuszczono na wolność. Wyjaśniał, że w budynku nie ma w ogóle piwnicy, bo stoi na terenie podmokłym, tuż nad rzeczką, że pomówienie Błaszczyków to bzdura i że żadne polskie dzieci nie są przetrzymywane siłą przez Komitet Żydowski. Kierownik komisariatu sierżant Zagórski przerwał wtedy na chwilę pogadankę na temat higieny, którą prowadził dla posterunkowych, oznajmiając, że Singer zostanie przesłuchany i zatrzymany do wyjaśnienia. (…)”.
Potem wokół budynku zebrała się milicja, wojsko, ludzie i dokonali masakry Żydów. Bez powodu zabito z zimną krwią.
„[Kiedy] na placu zjawiło się wojsko, odetchnęliśmy, przekonani, że to ocalenie – wspomina Chil Alpert, który był wówczas wewnątrz budynku. -I zaczęła się strzelanina, ale nie do napastników, lecz do nas! Żołnierze zaczęli strzelać w nasze okna [...]. Podkreślam to, co widziałem na własne oczy. W samym domu [przy ulicy] Planty 7 w Kielcach Żydów mordowało wojsko. Do kibucu żołnierze najpierw strzelali przez drzwi, a potem wdarli się, strzelali do ludzi i rzucali ofiary w tłum, który je dobijał(…).
Podsumowując. Ten Fragment książki oceńcie sami: W 2001 roku burmistrz Jedwabnego Stanisław Godlewski powiedział komuś na odczepnego:
„że Żydzi wymyślili instrument pozwalający na odległość znajdować kamienie cmentarne w fundamentach i podmurówkach chłopskich obejść. Tak się tym ludzie w miasteczku przerazili, iż musiał czym prędzej ogłosić, że tylko żartował. Ale przecież burmistrz Godlewski miał rację. Taki instrument istnieje. Ma go w swoim inwentarzu każdy z mieszkańców Jedwabnego. W naszym obszarze kulturowym wymyślili go Żydzi. Nazywa się SUMIENIE.”
Poszukajcie swojego sumienia, WY, co na aktora grającego Żyda rękę i głos podnosicie. Poszukajcie WY, co tajemnicę zamkniętą w kręgach waszych społeczności nosicie. Poszukajcie WY, co boicie się prawdy. Poszukajcie WSZYSCY, co nie rozumiecie, że zabijać nie wolno! Powodzenia!
