„To bardzo dziwne, ale naprawdę można kochać kogoś przez całe życie. Niezależnie od tego, jak daleko znajduje się ukochana osoba, jej wspomnienie zawsze nosi się w sercu.” S. Montefiore
Nie wiem, dlaczego wybrała luty i czy to był jej wybór. Ale zawsze była „charakterna”. Nie była w tym miękka, ani wysublimowana. Czasami waliła jak grzmotem celną ripostą. Tak samo celnie rzucała kawałami, od których człowiekowi brakowało tchu i bolał brzuch. Potrafiła rozbawić. I tych starych, i tych młodych. Miała niezłego hopla na punkcie kotów. Tym małym pozwalała wchodzić na głowę, tym starym pokazywała, gdzie jest ich miejsce. Nie była idealna. Ale robiła idealnego drożdżowca. Najlepszego na świecie. I nikt mi nie powie, że drożdże nie rosną z miłości. Podlewane uczuciem . Była jaka była. Czasami do rany przyłóż, innym razem zołzowata. Egoizmem swojej miłości wbijała mnie w ścianę. Mówiła: „Jak ja bym chciała, żebyś ty nie szła na te studia. Zostałabyś wtedy w domu.” Wtedy byłam zła. Teraz rozumiem.
Miała trudne życie. Śmierć rozdzieliła ją z mężem w młodości. Została sama. Wygnana przez zuchwałych, pozbawionych uczuć ludzi, których przez lata traktowała jak rodzinę. Wygnana. Tak jak stała. Bez niczego. Z dzieckiem pod pachą. Dziewczynką. Małą, w słodkiej sukience. Nie jej była dziewczynka. Ale jakby jej. Oddana. Mówiła na nią „mama”, jak tylko zaczęła mieć wybór.
Miała niezwykle trudne życie. Wychowała sama dziecko, cudze – swojej siostry, ale kochała, jak swoje. Od niemowlęcia przez 50 lat. Zawsze na straży. Zawsze opiekuńcza. Zawsze blisko. Z całego serca.
Nie pamiętam świata przed nią. Zawsze była. Gdy się urodziłam, gdy uczyłam się chodzić, gdy spadłam ze schodów, gdy poszłam do szkoły, gdy poznałam moją miłość, gdy kupiłam mieszkanie. Była. Jakoś tak niewyobrażalnie nie mogło by jej nie być.
Kiedy starość zapukała do jej drzwi, siadała przed domem na krześle i obserwowała okolice. Opalała niezwykle białe nogi. Opalała na wodę. Ich bladość do dziś pamiętam. Śmieszyła mnie. W samotności przyglądała się ludziom i kotom. Po cichu. Wiedziałam, że czeka na nas. Dziś przed domem stoi krzesło. Jej brak.
Nie wiem, dlaczego wybrała luty i czy to był jej wybór. Jej serce po prostu przestało bić. Nasze biją dalej, a pod moim nowy człowiek. Gdy się urodzi, ona już go nie przytuli. Szkoda. Byłaby najlepszą prababcią na świecie.

Natalia napisałaś o niej tak pięknie… Dawno nie czytałam o miłości tak pięknie opisanej słowami
Wyobraź sobie ile w tym lutowym dniu poniosła ze sobą miłości dla tych, którzy czekali na nią na końcu drogi, w którą akurat tego dnia wyruszyła :*
NATALKO PIĘKNIE NAPISANE AŻ ŁEZKI PŁYNĄ Z OCZU DZIS JEST ROCZNICA TWOJEJ BABCI A JUTRO 28 URODZINY MOJEJ ANITKI:(((((((( JUZ NIE MA JEJ Z NAMI 16 LAT ALE WSPOMNIENIA SA ZAWSZE:(
Ten czas tak szybko upłynął…To straszne…Życie nas doświadcza zabierając nam bliskie osoby, ważne żeby umieć potem dalej żyć…To niewyobrażalnie trudne, ale konieczne. O Anicie myślimy z Ewką często. Pozdrawiam!
Pięknie to ujęłaś i poruszyłaś najbardziej wrażliwe zakamarki mojej duszy.. Moja Mama też odeszła w lutym, 9 lat temu, do dziś trudno mi w to uwierzyć i z tym się pogodzić. Choć nie ma jej fizycznie, to jednak jej dobry duch i aura która zwykła wokół siebie tworzyć ciągle jest odczuwalna. Moje dzieci tęsknią za babcią, której nigdy nie znały, ale mają świadomość, że jest dziś aniołem! Wyrazy współczucia
Cudownie!!!! Ale mnie kobito poruszyłaś… Zapraszam do mnie.
Trafiłam na Twój blog zupełnie przypadkiem. Jest strasznie fajny! Ciekawie piszesz, poruszasz nietypowe kwestie. Dziwi mnie fakt, czemu masz tak mało odsłon (patrzyłam w tych statystykach, co masz na dole ów czerwony button jako odnośnik). Może popracuj nad pozycjonowaniem? Masz tak bardzo rozwinięty fanpage. wykorzystaj go! Masz potencjał, rób coś z nim
pisz nadal jest swietnie
Bardzo pięknie i życiowo napisane. Zgadzam się z komentarzami powyżej zrób sobie fanpage na fb a zyskasz wielu fanów. Jak widziałam jakie blogi zostały blogami roku to zrobiło mi się niedobrze. Masz dar do pisania to jest pewne. Pozdrawiam
optymistyczny tekst. dodaję humorowi po ciężkim dniu pracującym