„Moralność jest wynalazkiem człowieka, a nie konsekwencją życia.” P. Remarque
O tym, że za kilka dni na wolność ma wyjść jeden taki przestępca, rozpisują się gazety i głośno krzyczy telewizja. Społeczeństwo też krzyczy. Bo krzyczeć lubimy. Zwłaszcza, gdy 25 lat siedzieliśmy cicho i czekaliśmy na…właściwie na nic. W krzyczeniu jesteśmy mistrzami. Zwłaszcza w dość spóźnionym krzyczeniu. Ale zawsze lepiej późno, niż wcale. Temat nowych ustaw i zmian w kodeksie karnym wychodzi nam już nosem. Jak w większości sytuacji, my Polacy, zastanawiamy się nad zrobieniem czegoś dopiero wtedy, gdy widmo konsekwencji ciąży nad nami jak wielki topór kata. I topór wisi i się zbliża. Ja, podobnie jak większość społeczeństwa, mam obawy. Nie wierzę do końca w resocjalizację i rehabilitację tych, którzy z zimną krwią potrafili raz, drugi i trzeci itd…zabić. Coś tam w tym mózgu musi być nie tak. I to już nie jest moja opinia. Tylko ludzi, którzy w mózgach „siedzą”, grzebią i się znają. To, że brak im empatii, to wiadomo. Ale, brak też czegoś ludzkiego: rozróżnienia dobra i zła. Psychopaci to nie żart. Psychopaci mordujący dzieci to…Boże broń! No właśnie, ale to nie Bóg powinien nas chronić, tylko instytucje, które do tego powołaliśmy. Jeżeli nas nie bronią, jaki w nich sens? Jakie ma być prawo? Sprawiedliwe czy chroniące obywateli? Powinno być takie i takie. Ale…gdy mam wybierać, wolę żeby mnie chroniło. Nie jestem sprawiedliwa. Chcę żeby świat był bezpieczny. Chcę, żeby moje dziecko mogło wyjść na plac zabaw bez strachu. Jak mają żyć ludzie, których dziecko zostało z zimną krwią zabite, gdy obok wprowadza się, jakby nigdy nic osoba kat? Coś z tym naszym prawem jest nie tak. Ktoś coś zaniedbał. Bo się wszystkim wydawało, że 25 lat to tak dużo. A 25 lat minęło. Szybko i bezboleśnie. Odczekało. W zaciszu. Pstryknęło palcem i minęło. Jakby to było wczoraj. I mamy ZONK. W Ameryce wyroki się sumuje. Nie ma mocnych, żeby za wszystkie grzechy świata otrzymać jedną karę.
Piszę o tym nieprzypadkowo. Wiele osób obawia się, że mieszkańcy miejscowości, do której wrócić ma morderca, dokonają samosądu. To wcale nie jest takie odległe i niemożliwe. Chociaż przeraża sama myśl. Jak nazywa się taki stan, gdy znikąd nie ma pomocy? BEZRADNOŚĆ. To taki stan, gdy ludzie z braku możliwości, wykorzystują to, co im według ich opinii pozostało. SIEBIE SAMEGO. Biorą sprawy w swoje sfrustrowane ręce, swoje opanowane negatywnymi myślami głowy. Bezradność to taki stan, gdy unosimy się między racjonalnością a irracjonalnością. Stajemy się przez chwilę tacy, jak ci przestępcy. Na chwilę nie czujemy różnicy. Nie ma dobra, nie ma zła. Trzeba działać. W zatraceniu. Wbrew późniejszym konsekwencjom. Liczy się tylko tu i teraz.
Niedawno obejrzałam film pt. „Labirynt” („Prisoners”). Jak mną coś wstrząśnie, to się z wami dzielę. A wstrząs był ogromny. Bo film dużego kalibru emocjonalnego jest. Dwie śliczne dziewczynki zostają porwane. Motyw znany i oklepany. Ale innością tu powiewa. Gęstą atmosferą, czymś niedopowiedzianym. Rozpoczyna się śledztwo. Wszytko wskazuje na to, że dzieci zostały uprowadzone w przyczepie kempingowej. Policja szybko trafia na trop właściciela i zatrzymuje go. Po śmiesznie żenujących przesłuchaniach, młody mężczyzna zostaje wypuszczony na wolność. Przy wyjściu z aresztu szepcze do ojca jednej z dziewczynek, że dziewczynki nie płakały. Załamany ojciec próbuje, wręcz błaga policję, żeby nie wypuszczała mężczyzny, ale ta ignoruje go. Śledztwo utyka w martwym puncie. Policja w ten sposób oddaje pole przestępcom. Skąd to znamy? Z życia. Z tysięcy zagubionych i nieodnalezionych nigdy twarzy patrzących na nas z plakatów: Zaginął! Zaginęła! I co dalej? Zegar życia dziewczynek zaczyna odmierzać czas. Tik tak. Co byście zrobili na miejscu ojca? Ja nie wiem, może zamknęłabym się w domu i pogrążyła w rozpaczy czekając z nadzieją na telefon z jakimiś informacjami. Może wzięłabym udział w poszukiwaniach? Nie wiem. Oj nie wiem. Nadzieja – nią się posługujemy jak najlepszym narzędziem. Modlimy. Nadziejo i Boże. Ratunku. Tylko nadzieja to matka głupich, a Bóg patrzy na nas z politowaniem. Bo ignorancja nie ochroni naszych dzieci. Bohater – ojciec robi coś, co szokuje. Odnajduje młodego mężczyznę, porywa go, a potem…Torturuje, torturuje i jeszcze raz torturuje…Tortury są tak przeraźliwe, że widz sam byłby zdolny do opowiedzenia, co się stało z dziewczynkami. Ale nie ten człowiek. W pewnym momencie ty, jako widz, zaczynasz czuć obrzydzenie do tego ojca: Jak on może! Jak on może!…Boże!!!…Tak bez litości, tak bez serca…Zaczynasz wierzyć temu drugiemu, że nic nie wie, że jest niewinny, że znosi męki przez nienawistnego, pogrążonego w rozpaczy człowieka. Męczarnia trwa długo, słabsi psychicznie widzowie, nie wytrzymają. I zaczynam zastanawiać się nad tym, jak nieetyczne jest to, co robi ojciec. Ja widz, zaczynam oceniać. Ja widz, zaczynam mierzyć tych dwóch ludzi swoją miarą. Ja widz. A jakie mam do tego prawo? Czy ktoś mi odebrał dziecko? Czy ktoś mnie skrzywdził? Nie. To pierwszy moment, kiedy zaczęłam stawiać tych dwóch ludzi na jednej wadze, po dwóch stronach. Zważyłam ich i poczułam współczucie dla torturowanego. Tak przez cały film. Aby na koniec poczuć wstyd. Tak się z nami ludźmi dzieje. Gdy dochodzi do przemocy, szybko zapominamy, kto jest ofiarą. Tak łatwo nam ocenić przez pryzmat czynów, kto jest dobry, a kto zły. Nie zwracamy uwagi na uczucia, krzywdę i tą motywującą bezradność. Bezradność, która każe skrzywdzonym ludziom walczyć. Nie tłumaczymy, nie szukamy zrozumienia, nie potrafimy rozgrzeszyć. Mamy moralność i etykę. Dwa słowa, które w obliczu bezradności nic nie znaczą. Nie powiem wam, jak się kończy film. Zobaczcie sami. Proszę was tylko o jedno, zanim zaczniecie wydawać sądy na temat tych, którzy pozostali sami w bezradności, zastanówcie się. Zanim zaczniecie krytykować tych, którzy w bezradności myśleli o samosądach, zastanówcie się. Obyście nigdy nie byli rodzicami, którzy tracą swoje dzieci. Obyście nigdy nie oceniali ludzi, którzy za życia byli w piekle. Piekło się nie zamknie, bo prawo jest prawem. A prawo przecież nie działa wstecz. Wolimy przestrzegać czegoś, co nie działa, zamiast podejmować wyzwania rzeczywistości. Zapchaj dziury naszych społecznych niedoróbek. Lex retro non agit. Panowie prawnicy, posłowie, sędziowie! Ktoś właśnie zaczyna odliczać kolejne 25 lat…Tik tak…
Podpisuję się pod tym!
Witam serdecznie. Bardzo ciekawy artykuł. Na pewno będę częstym gościem na blogu oraz będę polecać znajomym.
Zapraszam również na mój blog :
resopsychologia-laskos.blogspot.com/
Posiadam tytuł magistra pedagogiki zdobyty na Uniwersytecie Wrocławskim oraz jestem doktorancką nauk społecznych na Dolnośląskiej Szkole Wyższej. Poprzez swoją działalność, pragnę ukazać wszystkim odwiedzającym mój blog fascynującą wiedzę popartą moimi własnymi badaniami naukowymi .