„Pod Mocnym Aniołem”. Od człowieka do zwierzęcia. Odczłowieczeni przez alkohol.

„Deliryk prędzej ucieknie w śmierć, niż przyzna się do bezsilności wobec gorzały.” J. Pilch

Alkoholizm. Broniłam się przed tym tematem długo. Bo nie lubię go. Unikam. Bo Polska alkoholem stoi. Bo Polak głową swą mocną się szczyci. Książkę Pilcha przeczytałam dawno temu. Niedobrze mi było po niej. Teraz, gdy głośno było o nowym filmie Wojtka Smarzowskiego, poszłam, aby przypomnieć to, co kiedyś poczułam. Ten film coś mocnego robi z człowiekiem. Miota nim. Złuszcza alkoholowym peelingiem warstwy człowieczeństwa. Zostawia zwierzę. Bo człowiek napity do nieprzytomności jest … no kim jest? Nie dba o to jak wygląda, jak żyje, co mówi, co je, gdzie się załatwia. Smarzowski nam nie oszczędza. Kim jest ten, który śpi we własnych odchodach, własnych wymiocinach i nie przeszkadza mu to? Kim jest ten, który leży na ulicy napity do nieprzytomności? Kim jest ten, który staje przed innymi mówiąc: „Jestem ALKOHOLIKIEM”, a potem wraca do dawnych wódkowych zwyczajów? Kim jest ten, dla którego alkohol jest ważniejszy niż ludzie, których kocha? Kim jest ten, którego najbliżsi wloką pijanego do nieprzytomności do domu? Kim jest ten, który przepija ostatnie pieniądze?

Może wam się wydawać, że film jest o alkoholizmie. Ale nie. Ten film jest o ludziach. Ten pił, bo rodzina piła. Ta, bo mąż zły. Ten, bo życie nieudane. Ta, bo marzenia niespełnione. Och! Chciałoby się szukać alkoholowych wymówek. Mogę wam ich znaleźć wiele. Takie to wzbudzające litość. Takie smutne. Tak nam żal tych ludzi. Do cholery!!! To mnie już nudzi. Mam tego dość. Chlejemy bo chlać lubimy. Taka jest prawda. Chlejemy, bo impreza jest, bo ślub, święta, urodziny, bo coś tam, itd. Każda okazja jest dobra. Chlejemy na dwa sposoby: kulturalnie i po menelsku. Kulturalnie winko do obiadku, najpierw jeden kieliszek, potem dwa…piwko do meczyku, najpierw jedno, potem dwa. Po menelsku – do nieprzytomności, do braku świadomości, do utraty pamięci, do urwanego filmu, do zalania w trupach. Jak zwał, tak zwał. Chlać lubimy. Chlaniem się chwalimy. Jakby było się czym chwalić! Ja wypiję 10 piw, a ja 12. Jestem mistrzem żłopania. Młodzi chleją na umór, starzy chleją na umór. I znowu na dwa sposoby: głośni zawadiacy i cichociemni. Ci pierwsi ostentacyjnie podkreślając swoją niezależność: „Piję, bo lubię”. Ci drudzy w zaciszach swoich domów oszukując tylko siebie: „Wcale nie piję, tylko czasami”. Wszyscy tak samo naiwnie myślą, że mają nad tym kontrolę. I mogę się założyć, że wielu z was uśmiechnęło się przed chwilą, czytając to zdanie i powiedziało do siebie: „Jaka ona naiwna. Przecież ja mogę zawsze przestać”. Ok, bardzo proszę, zrób mi na złość i przestań. Wiem, że tego nie zrobisz. Mam to gdzieś. Nie zależy mi. Już się napatrzyłam. Na takich jak ty.

Alkohol jest sprawiedliwy. Jak Bóg. Nie różnicuje. Biednym daje i bogatym – tak samo w głowę (albo w mordę – jak kto woli). Wstrząśnie i zmiesza mózg. Gdy wstrząśnie – jest błogo, człowiek zapomina o problemach, radośnie jest i tak sielsko. Gdy zmiesza – już nie jest tak uroczo. Kac, delirka, twarda rzeczywistość i nadal miękki tyłek. Bolesne lądowanie.

Alkohol jest kuszący. Jak diabeł. Namawia do grzechu. Ale nie rozlicza. Decyzję podejmujesz sam. I regularny jest lub okazjonalny. Jednych wabi każdego dnia, innych raz na długi czas wplątuje w pętle zapomnienia. Na wszystkich działa tak samo: odczłowiecza. To, czy doprowadzasz się do stanu odczłowieczenia, jest twoim wyborem. Każdy wybór ma konsekwencje. Tylko dlaczego za twoje wybory mają płacić inni? Dlaczego twoje dzieci muszą wstydzić się ojca, czy matki leżącej pod sklepem albo w domu spitej do nieprzytomności? Dlaczego twój małżonek ma targać cię napitego do domu? Jeżeli zamierzasz odczłowieczać się zrób chociaż jedną, ostatnią godną rzecz. Odejdź i zostaw tych ludzi w spokoju. Niech nie płaczą latami, niech nie szukają psychologów, niech się nie wstydzą, niech nie będą współuzależnieni. Odejdź z honorem. Daj się zapomnieć godnie. A potem zapij się, zachlaj. Zrób, co chcesz. Ale ich w to nie mieszaj. To taki mój apel. Bo kiedyś, dawno temu, patrzyłam na taki koszmar. Koszmar codziennych alkoholowych dni.

Wątpię, że przeczyta ten post ktoś, kto jest uzależniony. Ale gdyby tak się stało…Przepraszam, że nie mam litości. Przepraszam, że nie uważam, że ktoś ci może pomóc. Przepraszam, bo wiem, że jedyną osobą, która może coś zrobić z twoim życiem, jesteś tylko TY. Przepraszam, że nie odbiję cię od dna. Przepraszam, że nie wyciągnę pomocnej dłoni. Nikt ci nie pomoże. Bo to twoja walka. Alkohol może doprowadzić do nałogu. Każdy to wie. Dokonałeś wyboru, więc…

Alkohol lubi miłość. Jak amor. Tam, gdzie jest miłość, znajdzie pożywny grunt. Bo jak się kocha pijanego, to nie przyjmuje się do wiadomości, że to już nie ten człowiek, tylko płyn. Miłość płacze do poduszki, szuka wsparcia w instytucjach, przykrywa makijażem siniaki po pobiciu, chowa się po kątach, ucieka do znajomych przed agresją, niepokoi się, niszczy bezbronnością. Jeśli jesteś miłosnym gruntem, musisz odejść. Im szybciej zabierzesz swoje politowanie, miłość, wsparcie płynowi, tym szybciej odzyskasz człowieka. Jeżeli nie odzyskasz człowieka, to przynajmniej odzyskasz życie. Film Smarzowskiego pokazuje tylko jedną perspektywę. Odczłowieczonych ludzi, którzy starają się zawalczyć o własne życie. Obejrzyj go. Jest wstrząsający. Bo prawdziwy. Bo smutny. Bo gdybyś słyszał te opowieści z ust innych – nie uwierzył byś. Jak je zobaczysz, zrozumiesz.

Alkohol podobno jest dla ludzi. No i z tym zdaniem zgadzam się w pełni. Jeżeli jesteś człowiekiem ze STOPEM – pij. Jeśli chociaż raz zdarzyło ci się być odczłowieczoną, zarzyganą, zasikaną przez alkohol formą czegoś – nie pij. Twój wewnętrzny STOP nie działa.

Bo człowiek napity do nieprzytomności nie jest nawet zwierzęciem. Zwierzęta mają swoją godność. A ty gdzie ją podziałeś? Zajrzyj na dno tej pustej butelki po wódce…Może ją wypatrzysz. Wątpię.

 

Zapraszam serdecznie do zapisania się na newsletter i komentowania. Dziękuję z góry!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Podziel się!
Facebook Twitter Pinterest Plusone Email

6 Komentarze

w “„Pod Mocnym Aniołem”. Od człowieka do zwierzęcia. Odczłowieczeni przez alkohol.
6 Komentarze w “„Pod Mocnym Aniołem”. Od człowieka do zwierzęcia. Odczłowieczeni przez alkohol.
  1. Żaden „holizm” nigdy nie był przykładem/wzorcem czegoś idealnego/całościowego, czegoś co można sprowadzić do wspólnego mianownika. I tak zdaje się być z alko „holizmem” :( O filmie dużo już przeczytałam m. in na freelia.pl, na pewno obejrzę, kwestia czasu i opiekunki dla dzieci :) . Świetna recenzja, o której trudno przemilczeć!

  2. Mocna głowa = słaba wątroba, tym Polak stoi. Też czytałem tą książkę wieki temu, poraziła mnie tym samym co Ciebie. To nie jest ksiązka o alkolizmie, to ksiązka o życiu, o człowieku, o nas. Czasem trzeba zmierzyć z faktem, że lepiej jest się uczyć na cudzym doświadczeniu niż własnych błędach. Niewielu na to stać. Pilch pisze o tym co rozumie, co czuje, to forma oczyszczenia, rozliczenia się ze sobą. Kogo na to stać ? Ten film to punkt wyjścia…..do naszego życia, ale każdy jest inny, każdy jest osobną historią, każdy ma swój wybór. Optymistyczne jest to że pomyślaleś przez chwilę, że problem może być ci bliski

  3. Uwielbiam te ciężkie klimaty. Bardzo mi się podobała „Drogówka” i „Wesele”. Tego mocnego anioła chcę obejrzeć w najbliższym czasie.

Odpowiedz na „Freelia.pl - blog o życiu i wolnościAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>